niedziela, 7 kwietnia 2013

Czy za kreatywną pracę trzeba płacić?

Trzeba i to dużo...

.. skąd w ogóle pomysł, że mogłoby być inaczej? Niestety często złe rzeczy dzieją się gdy ludzie o ograniczonym zasobie wiedzy interpretują prace ludzi z wiedzą rozbudowaną. W sieci pojawia się coraz więcej materiałów o wyższości motywatorów wewnętrznych na zewnętrznymi - co jest jak najbardziej dobre. To co jest niedobre to to, że coraz więcej osób zaczyna wyciągać błędne wnioski, że pieniądze jako motywator zewnętrzny przynoszą więcej szkody niż pożytku.

Weźmy sobie choćby taki artykuł, który pojawił się w poprzednim tygodniu :

http://blogs.hbr.org/cs/2013/04/seven_rules_for_managing_creat.html

Pay them poorly: There is a longstanding debate about the relationship between intrinsic and extrinsic motivation. Over the past two decades, psychologists have provided compelling evidence for the so-called "over-justification" effect, namely the process whereby higher external rewards impair performance by depressing a person's genuine or intrinsic interest
(...)
The moral of the story? The more you pay people to do what they love, the less they will love it. In the words of Czikszentmihalyi, "the most important quality, the one that is most consistently present in all creative individuals, is the ability to enjoy the process of creation for its own sake." More importantly, people with a talent for innovation are not driven by money.

I to nie jest jakiś tam sobie blog ale coś co nazywa się Harvard Business Review. I chociaż data była bliska to jednak nie był to podobno żart primaaprilisowy. Nasuwa się pytanie :

Ok po kolei jak mogło do tego dojść, że ludziom takie dziwne pomysły przychodzą do głowy

O małpie co puzzle układała

Jest rok 1949 - dzięki niejakiemu Fryderykowi Taylorowi i jego kolożkom od "scientific management" panuje opinia, że ludzie są w dwóch stanach : albo się opie*dalają albo im się zapłaci i pracują (a konkretnie wierzono, że ludzie mają dwie potrzeby - zapewnić sobie przetrwanie, a kiedy już im się to uda mogą pracować za bonusy - marchewski). Na uniwersytecie w Wisconsin niejaki Harry F. Harlow przygotował eksperyment, który miał potwierdzić, że te instynkty siedziały w nas od wczesnych stadiów rozwoju - dlatego obiektem eksperymentu były bliskie człowiekowi małpki.

Doświadczenie miało mieć prosty przebieg - najpierw małpki dostaną do zapoznania się puzzle (takie nieskomplikowane dla małpek) a następnie przy pomocy nagród (pewnie bananów) badacz chciał pokazać jak nagrody zwiększają zaangażowanie badanych w rozwiązanie problemu. Niestety! Na złość badaczowi małpki zaczęły rozwiązywać puzzle zanim Harlow przedstawić im jakiekolwiek widmo nagrody. Im więcej małpy uczyły się problemu tym bardziej wydawały się nim zainteresowane - bez udziału banana czy marchewki!

Harlow pochwalił się odkryciem ale spotkał sie z takim zainteresowaniem jak osoba starająca się przekonać publiczność na wykładzie PMI (project management institute), że istnieją metodyki, które dostarczają sukcesywnie sofcik bez udziału managera - czytaj, nie udało mu się nikogo przekonać.

20 lat minęło

Jest rok 1969 - beton odchodzi na emeryturę i kolejne pokolenie znajduje badania Harlowa. Tym razem główną postacią jest Edward Deci, który rozpoczyna szereg eksperymentów testujących motywacje wewnętrzną i dochodzi do wniosku, że zewnętrzne motywatory mogą osłabić tę motywację. Na przykład w jednym eksperymencie podzielił studentów na trzy grupy i kiedy zaczął jednej z grup płacić za rozwiązanie puzzli a później przestał to (o dziwo!) przestali się oni interesować rozwiązywaniem puzzli. Dla porównania grupa "pasjonatów" wykazywała wzrost zainteresowania problemem.

Ponieważ eksperymenty w USA kosztują to część eksperymentów przeprowadzono w Indiach - wyniki udowodniły, że bez względu na długość i szerokość geograficzną zewnętrzny motywator w postaci pieniędzy obniżał kreatywność i "performens" rozwiązania. Natomiast wydajność zwiększała się w przypadku problemów czysto rutynowych. Można o tych eksperymentach posłuchać sobie więcej tutaj:



I tutaj :

Niestety jest to chyba moment, w którym ludzie przestają czytać te artykuły bo wyciągają dziwny wniosek, że "piniondze demotywują" - bez zrozumienia głębi problemu

Głębia problemu

Ile to już razy widzieliśmy scenę gdzie złożona koncepcja jest upraszczana na potrzeby ludzi, którzy nie do końca rozumieją całokształt. Weźmy chociaż pod lupę metodyki zwinne a zobaczymy jak sensowny zbiór doświadczeń ludzi, którzy zjedli zęby na IT zostaje zmieniony w "napierdalanie bez planu". Innym ciekawym przykładem są humanistyczne interpretacje fizyki kwantowej. Podobnie tutaj chyba mało kto zastanawia się "ale dlaczego tak to działa"?

Generalnie wszelkie koncepcje zmiany zachowań łatwiej i skuteczniej rozważa się kiedy pogodzimy się z mechaniczną naturą działania mózgu i zapomnimy o metafizycznym modelu duszy, przeznaczenia i magicznej roli jednostki w świecie. Toteż jeśli chodzi o mechanikę warto poszukać na guglach takiego oto pana : Brian Knutson, który podobno w poprzednim dziesięcioleciu badał zjawisko motywacji z udziałem rezonansu magnetycznego. Okazało się, że reakcje chemiczne w przypadku oczekiwania zewnętrznej nagrody były niezwykle podobne do reakcji chemicznych osób uzależnionych w przypadku oczekiwania na zaspokojenie nałogu. cześć mechaniczna odpowiedzialna za to ----> http://en.wikipedia.org/wiki/Nucleus_accumbens

Jeśli już pogodzimy się z tym, że nasza osobowość i zachowanie może zmienić się pod wypływem aktywności mechaniczno-chemicznej mózgu to zerknijmy na taką sytuację. Wróćmy na chwilę do czasów kiedy wszystko było prostsze - sawanna jakieś 100 000 lat temu. Koncepcja pieniądza nie została jeszcze wymyślona a ludzie jakoś się motywują do działania. Mamy oto sobie osobnika homo sapiens, który zauważył pszczele gniazdo z miodem gdzieś tam wysoko na drzewie - ma przed sobą kilka wyzwań

  • Jak wejść na drzewo
  • Jak oszukać pszczoły
  • Jak przetransportować miód

Problem wymaga kreatywnego podejścia do jego rozwiązania. A miód - jako źródło szybkowchłanialnych węglowodanów - w tamtych czasach opłacało się mieć. No więc nasz osobnik stoi i patrzy na drzewo a jego mózg pracuje, a konkretnie pracuje jego (chyba) kora nowa, która planuje i analizuje wszelkie możliwe ścieżki rozwiązania problemu, łączy matryce neuronów i generuje nowatorskie idee.

A teraz pojawia się taki duży koleś z zawieszoną na naszyjniku drewnianą plakietką "Zdzisław - szew plemienia - uczę się" i mówi - "jeśli będziesz się wspinał na drzewo szybciej niż średnia zważona dostaniesz łychę miodu". Kora nowa się wyłącza na rzecz wbudowanego systemu --> Fight or flight. Oczywiście, że fight for miód. Nie myśleć, nie działać tylko robić. WAŻNE --> To się dzieje poza kontrolą świadomości. Energia jest cenna więc po co się męczyć z kombinowaniem jak łycha miodu jest na wyciągnięcie ręki.

Co się teraz dzieję gdy odbierzemy łychę miodu, która byłą nagrodą - nasz "Nucleus_accumbens" ma już wyryte ścieżki w neuronach, stwierdza, że bodzieć nie jest dostępny i nie ma co się męczyć. Decyzja - flight, ucieczka od wysiłków, ucieczka od pasji i marzeń. Ale ale ale --- czy to znaczy, że miód był przeszkodą w powyższej sytuacji - NIE - miód był głównym, pierwszym, najistotniejszym powodem zaistnienia danej sytuacji. A kończąc z metaforą wróćmy do codzienności.

A tymczasem w biurze

Podsumujmy :

  1. Jeśli ktoś uważa, ze pasjonaci zmagający się codziennie z kreatywnymi rozwiązaniami problemów nie pracują dla pieniędzy, niech zapytają czy "gdybyś wygrał 10 baniek w totka to przyszedłbyś jutro do pracy?" - jeśli odpowiedź jest przecząca to taka osoba pracuje dla pieniędzy
  2. W życiu każdego informatyka istnieja naturalne motywatory : społdzielnia mieszkaniowa, elektrownia, pani za kasą w sklepie
  3. Na drodze do osiągnięcia celu istnieją problemy, które wymagają napięcia mięśni kreatywności
  4. Jeśli firma nagradza konkretne aktywności w osiągnięciu celu to zabija kreatywności towarzyszącą tym aktywnościom, najbardziej debilne przykłady to
    1. nagradzanie za napisanie określonej ilości linii kodu
    2. nagradzanie za osiągnięcie określonego pokrycia testami jednostkowymi
  5. Powyższe wcale nie oznacza, że pieniądze nie motywują osób kreatywnych, gdyż ten typ motywacji jest jak najbardziej u celu podróży.
  6. Wiele osób jest zmotywowanych gdy ma okazje nauczyć się nowych rzeczy, nowych technologii. Ej helołłł - dzięki temu wzrasta ich wartość w firmie i na rynku - kasa misiu kasa.
  7. Oczywiście osoba, którą motywuje tylko i wyłącznie kasa nie przetrwa w IT zbyt długo (no chyba, ze zostanie architektem ;))
Książka, która doskonale omawia powyższe tematy jest "Drive" Daniela Pink(a). Jako naturalne motywatory proponuje on autonomię,dochodzenie do mistrzostwa oraz poczucie celu . Jeśli ktoś w ogóle rozważa wpływ pieniędzy an motywację powinien według mnie najpierw zastanowić się czy dostarcza w stopniu zadowalającym wspomniane trzy kwestie.

linki

2 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że prawda jak zwykle leży po środku - bo jak bym chciał kasy - to bym został bankierem albo prawnikiem, ale lubie programować wiec jestem programistą.
    Ale prawda jest taka - kasa jest ważna :)
    PS: wszyscy cytują ten fragment filmu:
    http://www.youtube.com/watch?v=Ybq2iTT25bY&t=0m4s
    ale zapominają o całości:
    http://www.youtube.com/watch?v=Ybq2iTT25bY

    Wiec zgłaszam się do przerzucania obornika :) bo założyłem rodzine :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Mariusz, jak chcesz zarobić kasę do zgłoś się na Rynek Bałucki do Siwego - niedługo organizują przerzut spirytusu do Białego Stoku przez granicę z Hiszpanią.

    OdpowiedzUsuń