niedziela, 28 października 2012

Samoorganizacja a token lidera

Czytając ostatnimi czasy internet zauważyłem rzucane masowo z lewa i prawa słowo "Lider". Konteksty są różne : ktoś napisze w poście o procesie wyłaniania lidera a ktoś inny w radosnym szale przypisze cechy lidera swojej pozycji w organizacji. Ba spotkałem się nawet z nazwaniem mojej skromnej osoby liderem łódzkiego juga (sic ku*wa!). Dlaczego tak bardzo każdy chce być liderem? (a nawet ostatnio zauważyłem, że nie wystarczy być liderem - trzeba być charyzmatycznym liderem)

Ze względu na przeterminowaną hierarchiczną strukturę wielu organizacji ktoś kto ma w nazwie stanowiska słowo "lider" zarabia więcej pieniędzy. Z drugiej strony poprzez to stanowisko możemy sobie zrekompensować przeróżne kompleksy siedzące w nas od czasów młodości. Jeśli jakiś mały nerdzik był szykanowany w podstawówce to teraz czas aby obrócić strukturę i pokazać (bogu ducha winnym) ludziom kto teraz rozdaje karty! No i na pewno żona w domu się ucieszy :

- Nie uwierzysz Zośka, dzisiaj przyszedł dyrektor i powiedział "Stefan - od teraz będziesz liderem".
- Super Stefan ale weź wyrzuć śmieci
- I'M A LIDAAAAAA!
- A i weź pimpka na spacer

W czym lider przeszkadza

Nauczka dla mnie na dziś - notować gdzieś namiary na wszystkie ciekawe badania. Jeszcze zanim postanowiłem dzielić się ze światem swoimi przemyśleniami przy okazji zbierania materiałów do pracy z kategorii "Dlaczego Agile jest zajebisty" natrafiłem na szereg ciekawych badań o tym jak to ludzie gładko przechodzą w tryb pasywności gdy w pobliżu pojawia się inna osoba niezwykle aktywna (w NLP to się zdaje nazywało "narzuceniem" i "przejmowanie ramy"). Zupełnie tak jakby w układzie odizolowanym poziom aktywności pozostał stały. Osobę aktywna popularnie bywa nazywana liderem. Problem polega na tym, że osoba pasywna automatycznie traci możliwość wejścia w niezwykle wartościowy stan hiper-kreatywności i hiper-aktywności - i nie chodzi tu o flow (info dla tych co wiedzą co to je to flow ;)). Temat jest na tyle złożony i fascynujący, że poświęcę mu kiedyś osobny wpis. Na razie musicie mi uwierzyć, że tak jest.

Drugim problemem będzie niedostępność tego lidera. Gdy ktoś już wytycza ścieżkę i nagle gdzieś znika to zespół nie do końca może wiedzieć o co mu chodziło i w którą stronę chciał iść. Z moich obserwacji wnioskuję, że kierunkiem w którym podąży zespół najczęściej jest kierunkiem aneksu kuchennego i rozmów o byle czym. Oczywiście mogą istnieć ludzie, którzy tak dobrze komunikują swoją wizję, że wszyscy wiedzą dokąd zmierzamy - ale ilu jest takich ludzi?

Wczoraj (o ile tylko udało mi się skończyć ten artykuł w niedzielę) miałem dużą, naprawdę dużą przyjemność uczestniczyć na Warsjawie w warsztacie Jeden dzień z trudnym klientem - zwinny projekt w formie gry . W trakcie warsztatów robiliśmy mały projekcik manualny a prowadzący próbowali symulować nieprzyjemne sytuacje życiowe. Udało nam się tak zbudować ramy grupy, że nie wykształciła się konkretna osoba o dominującym wpływie (starałem się dążyć do tego świadomie - nie wiem jak inni). Gdy prowadzący przyszli "zasymulować stratę lidera" wybrali osobę, którą akurat w danym momencie wykazywała najwięcej inicjatywy. Miało to praktycznie zerowy wpływ na naszą pracę!

Brak Lidera

Czy brak lidera będzie więc rozwiązaniem? Istnieje pewien psycholgiczny efekt zwany Rozmyciem odpowiedzialności, który mówi że niebardzo (to wtedy gdy 60 osób patrzy się jak ktoś morduje kobietę i nikt nie dzwoni na policję bo przecież na pewno ktoś inny zadzwowni - zdarzenie wydarzyło się naprawdę!). Z drugiej strony im więcej chłonę wiadomości z zakresu cybernetyki i teorii złożoności tym bardziej wierzę, że ta sytuacja może być opanowana i przynieść wiele wartości.

Jeśli zarówno lider jak i brak lidera mogą być złymi rozwiązaniami to co nam zostało? A gdyby tak każdy był liderem?

Token lidera

Po raz pierwszy na koncepcję "lidera w zależności od sytuacji" natknąłem się czytając o strukturach społecznych plemion jeszcze przed zrodzeniem się "gospodarki rolnej". Wyobraźmy sobie plemię kilku osób (coś jak team agile). Jedna osoba zna się na polowaniu na mamuty a druga umie rozpoznać trujący gatunek grzyba. W trakcie polowania ma to jak największy sens by pierwszy osobnik przejął dowodzenie ale gdy w okół nie ma zwierza to dowodzenie przejmie drugi z wymienionych. Wizja jest jasno określona - chodzi o przetrwanie grupy. (więcej ciekawych rzeczy na : http://en.wikipedia.org/wiki/Tribalism

Podobnie w teamie, jedna osoba może znać się lepiej na projektowaniu rozwiązań wielowątkowych a inna jest dobrze obeznana z zagadnieniami bazodanowymi. I na CH*J ja się pytam musi tu być jakiś lider, który deleguje zadania?Ano jest jedna sytuacja, która to usprawiedliwia - gdy osoba, która powinna sama wyskoczyć o token lidera jest nieśmiałym, nieprzystosowanym społecznie introwertykiem. Ale zamiast łykać środki przeciwbólowe trzeba po prostu przestać napierdalać głową o ścianę - wrócimy do tego dalej w punkcie "Świadoma samoorganizacja".

Poziom lidera - jak się uchronić od złej dynamiki

Powyższe dzieło przedstawia taką niby wizualizacje "zostawania liderem w czasie". Każdy kolor symbolizuje innego członka zespołu. w momencie gdy sytuacja wymaga krytycznego poziomu danej osoby zostaje ona po prostu liderem i każdemu wychodzi to na dobre.
Ten rysunek z kolej pokazuje sytuacje często spotykaną w korporacji - jedna osoba jest mianowana liderem i nie pozwala w krytycznej sytuacji zdobyć tokenu lidera osobie kompetentnej do rozwiązania problemu. Na końcu widać sytuacje, gdzie osoba mianowana faktycznie powinna dostać token lidera ze względu an swój zakres umiejętności ale w tej strukturze nie am to znaczenia.
Na koniec bardzo niebezpieczna sytuacja znana wszystkim jako "wykształcenie się naturalnego lidera". Żeby zrozumieć tę dynamikę trzeba znać koncepcję "pingowania społęcznego" i dopasowywania się do struktur. Tutaj w uproszczeniu przyjmijmy, że dana osoba tak często staje się liderem, że sama wierzy w to, ze jest liderem permanentym. Jeśli cały proces odbędzie się w sposób nieświadomy to tak jak w tej historyjce z małpami - zespół też w to uwierzy i nie będzie kwestionował tego porządku. Nastąpi niekoniecznie najoptymalniejsza stabilizacja teamu (a nawet stagnacja).

Świadoma samoorganizacja

Jak sprawić by zespół optymalnie sam się organizował a introwertycy mieli odwagę podjąć token lidera? To proste. Z czego szkolą się zazwyczaj programiści : Technologie. A czego potrzebują, żeby świadomie pokierować procesem samoorganizacji grupy : Psychologii i Socjologii. EUREKA KU*WA NORMALNIE. Tylko dlaczego jedyne szkolenia z tego zakresu o jakich słyszę to "szkolenia managerskie" dal osób, które już nie prorgamują? No dobra czasem wysyła się informatyków na szkolenia z tzw "umiejętności miękkich" ale to raczej dla wygody ludzi, którzy z tymi informatykami się komunikują.

Ciekawostka

Początkowo chciałem nazwać tę koncepcję "liderem sytuacyjnym" ale okazało się, że ta fraza została już podchwycona ---> http://en.wikipedia.org/wiki/Situational_leadership_theory . Autorem koncepcji według wiki jest ten sam człowiek, który napisał "one minute manager". Książki jeszcze nie czytałem ale z referencji słyszałem, że jest totalnie zjebana i symbolizuje całe zło projektowe z jakim walczą metodyki zwinne. Przeczytam- ocenię. Tymczasem faktycznie w modelu "lidera sytuacyjnego" brakuje poziomu M5 - NIE PRZESZKADZA

Na zakończenie recenzja Warsjawa 2012

Było fajnie, mili ludzie i dobre jedzenie. Do zobaczenia za rok!

13 komentarzy:

  1. A co jesli masz zespol zlozony z noeskonczonej liczby praktykantow ?:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Student Driven Development? Metodykę "ludzkiej fali" można potraktować jako patologiczną anomalię. Sytuację brzegową. Wtedy żadna z osób nie osiąga merytorycznie poziomu lidera i potrzebna jest jakaś zewnętrzna siła aby to wszystko ruszyć. I ta zewnętrzna siła nie koniecznie podejmie właściwe na daną chwilę działania bo (niestety dla fanów PMBooka) to zespół ma rzeczywiste informacje o faktycznym stanie projektu. Oczywiście nie wszystko stracone gdyż istnieje masa technik na to aby pokazać, że taki projekt jednak zakończył się sukcesem - coś ala regeneracja zepsutego kurczaka w Tesco.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,

    Ciekawy wpis, wydaje mi się jednak że nie rozgraniczasz w nim roli lidera od roli managera.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. "Ciekawy wpis, wydaje mi się jednak że nie rozgraniczasz w nim roli lidera od roli managera."

    To co opisałem bazują na sytuacjach, które w jakiś sposób przeżyłem lub w innej formie doświadczyłem. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to kompletny model dlatego z chęcią zapoznam się z twoimi doświadczeniami.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też swoje postrzeganie tematu opieram na paru latach doświadczenia w projektach opartych mniej lub bardziej o różne warianty metodyk Lean.
    Tam sytuacja przeważnie jest taka, że manager jest przedstawicielem klienta (produkt owner, project owner itd), czyli nie jest członkiem zespołu. Manager pilnuje kasy, wiadomo.
    Sam zespół składa się zawsze tylko z inżynierów (mało kto chce wydawać kasę na bezużyteczne stanowisko nietechnicznego PMa). Proces wyłaniania lidera w takim zespole jest naturalny, W moim przypadku zawsze zostawał nim najbardziej doświadczony i najlepszy technicznie człowiek. Zadaniem lidera jest pokazanie, najlepiej na własnym przykładzie jak efektywnie pracować, jak rozwiązywać problemy, jak wyciągać wnioski, jak podejmować decyzje. Czyli ogólnie, lider wykorzystuje własną wiedzę w celu zwiększenia efektywności całego zespołu. Lider to stanowisko techniczne (jak to się mówi: nie ma miejsca w leanie na niekodujących architektów), SCRUM wprowadził pojęcie Scrum Mastera, obarczonego jakimiś śmiesznymi zadaniami administracyjnymi, ale to jest tylko zabieg umożliwiający sprzedawanie szkoleń i certyfikatów. Lider musi być technicznie dobry. Samoorganizacja jest kluczowa, ale na zewnątrz zespół musi wyglądać jak monolit. Dobry lider jest w stanie to zapewnić. Dobry lider sprawia również, że zespół złożony z przeciętnych inżynierów osiąga ponadprzeciętne rezultaty. Tak jak pisałem widziałem to w praktyce i mogę Cię zapewnić, że to działa.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. A jeśli nie ma jednego technicznie najlepszego człowieka to kto powinien zostać liderem? Albo inaczej : co gdy team nie składa się z przeciętnych inżynierów?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli wszyscy prezentują podobny poziom to wybór lidera nie ma żadnego znaczenia. Mi się jeszcze taka sytuacja nie zdarzyła. Jak rozumiem rozmawiamy o projektach Agile, a tam nie ma delegowania zadań czy nadzoru.

    OdpowiedzUsuń
  8. "Jak rozumiem rozmawiamy o projektach Agile, a tam nie ma delegowania zadań czy nadzoru."

    W teorii książkowej może i nie ma :) W praktyce spotkałem się ze stanowiskami tzw: Team Liderów, przerobionych na ScrumMasterów kontrolujących Managerów czy tez samozwańczych liderów grupy, którzy w niektórych sytuacjach mają duża wiedzę merytoryczną ale w innych powinni powinni raczej słuchać innych. ;)

    Ale to już na prawdę jest mało istotne. Jak znajdę to podeśle namiary na ciekawe badania o których wspominałem - jeśli zaczynasz wierzyć, że jesteś prowadzony to minimalizujesz zużywana energię i przechodzisz w pasywny tryb pracy (mniej pomysłów, kreatywności i inwencji)

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale tu nie chodzi o prowadzenie właśnie tylko o przewodzenie, nie pchasz ludzi do przodu tylko pokazujesz im co najwyżej drogę i to najlepiej na własnym przykładzie. Ludzie muszą się czuć (jak to będzie po polsku empowered). Ja pracuję od 6 lat wyłącznie w takich projektach gdzie mam swobodę wypowiedzi i implementowania własnych rozwiązań i wychodzi to bardzo dobrze. Ale znam też polskie realia gdzie każdy 3 osobowy zespół składa się z PMa, TechLidera i inżyniera :) może nam to z czasem przejdzie.

      Pozdro and keep up the good work :)

      Usuń
  9. Pawcio powiedz szczerze czy pracowales kiedys w takim "idealnym" teamie ale dla jakiejs konkretnej firmy komercyjnym projekcie nie na agile.developers days:-marek -zebys wiedzial z kim rozmawiasz .pierwszy post tez moj:-)a m g rules

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marku ejże marku :) Przede wszystkim nie traktuj czegoś co powinno być normą jako sytuację idealną (a m g rules ;)).

      Jeśli zaś chodzi o pracę w zespole gdzie liczba studentów jest mniejsza od liczby niestudentów to mam okazję pracować w takich warunkach od ponad 2,5 roku.

      Gdzieś ostatnio usłyszałem, że zachodnie firmy nagle uświadomiły sobie, że tutaj w Polsce nie zjadamy siebie na wzajem, nie ma gwałtów i rozbojów, ba nawet umiemy tworzyć oprogramowanie taniej niż oni! W związku z tym przekazywane są nam projekty coraz ważniejsze w kontekście strategicznego rozwoju organizacji. Oczywiście jeśli dana firma jest z założenia maszynką do mięsa to pewnie takiej sytuacji nie uświadczysz.

      pzdr

      Usuń
  10. Liderzy (w sensie menadżerowie) powinni zarabiać więcej bo jest to mniej przyjemna praca i jest mniej osób, który potrafią dobrze zarządzać niż dobrze programować (takie jest moje doświadczenie). Prawo popytu i podaży.
    Po co lider? Założenie że każdy może zarządzać projektem jest naiwne. Leniwy programista potrzebuje kogoś kto go pogania. Zbyt oderwany od rzeczywistości przypomni o priorytetach. Bardzo zajęty kogoś, kto załatwi mu urlop/umówi z nieuchwytnym "customer proxy". Rozwiąże konflikty (bo jak inaczej? głosować?)
    Ludzie, wydaje mi się jak to czytam że w głowach wam się poprzewracało. Chcecie pracować bezstresowo, to nie nazywajcie tego pracą tylko hobby.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pozostaje mi życzyć ci okazji do pracy z mniej "leniwymi" programistami aby twoje doświadczenie uległo aktualizacji.

    OdpowiedzUsuń