niedziela, 19 sierpnia 2012

Syndrom wesołego Cześka

Ktoś inny posprząta nasze gówno

Nie tak dawno temu kamera jednej z telewizji uchwyciła uroczą rozmowę dwóch polityków. Słowo w słowo jej nie pamiętam - na necie też znaleźć nie mogę ale sens był mniej więcej taki :

- Teraz trochę tutaj pożyczymy, trochę tutaj damy i będzie spokój
- no ale z czego to oddamy?
- a o to już będą się martwić w następnej kadencji

Cytowanie polityków z imienia i nazwiska jest bardzo ryzykowne dlatego też nadajmy naszemu politykowi pseudonim : "Czesław". Otóż Czesław myśli w bardzo cwany sposób : my zaciągniemy dług i z nami ludzie będą kojarzyć poprawę, a ktoś inny będzie to spłacać i z tym kimś innym biedne społeczeństwo zwiąże negatywne uczucia.

Teraz. Ten akapit powinien stanowić jakieś eleganckie przejście od polityki do informatyki - dlatego tez teraz elegancko przechodzimy od polityki do informatyki

Wesoły Czesław w projektach IT

Z pamiętnika informatyka :

  1. Zaczyna się projekt. Nawet jeśli jest to najbardziej hardkorowy wodospad to on też ma jakąś tam iterację
  2. W trakcie tej pierwszej iteracji developer - nazwijmy go Czesiek - napierdala całkiem szybko działający kawałek funkcjonalność
  3. Decydenci są wniebowzięci bo oto powstał pewien "produkt" ciągnący za sobą potencjalne zyski - Czesiek zdobywa plusy w oczach managementu
  4. To czego nie wiedzą ludzie w garniturach to to, że Czesiu napisał ten kod kosztem wszelkich reguł czytelności - masę zagnieżdżonych pętli, ogromne klasy i inne cuda na kiju. Ci biedni ludzie tego nie rozumieją - działa? No działa!
  5. Projekt trzeba rozbudować - niech zajmie się tym jakiś junior developer, utrzymaniowieć czy coś w tym stylu - Czesiek jest za dobry - potrzebujemy go do naszych "miszyn kritikal."
  6. I teraz biedny zamiennik siada do tego gówna i płacze i próbuje coś napisać i męczy się i trwa to długo
  7. I taki kierownik budowy sobie myśli " no tak jak przewidywałem - Czesiu jest zajebisty a ci to nawet nie umieją jednej rzeczy sprawnie dopisać. Ehhh trzeba znowu zadzwonić do Cześka"
  8. Wróć do punktu pierwszego

Licznik długu technicznego

Dług techniczny to bardzo ciekawe pojęcie - pełni role mostu porozumienia pomiędzy abstrakcją biznesową i techniczną. Generalnie już jest w powszechnym rozumieniu fakt, że dług techniczny jest zły, że spowalnia prace, że trzeba go spłacać - ale przynajmniej w moim przekonaniu mało kto dokładnie rozumie skąd ów dług się bierze.

Dzisiaj ograniczymy się tylko do stwierdzenia faktu, że w naszym przykładzie generatorem długu technicznego jest Czesiu a niebezpieczna gra, którą prowadzi sprawia, że widzowi trudno jest odróżnić kto jest czarnym a kto białym(?) charakterem tej historyjki. Skoro nie widz to kto ma powstrzymać Czesia? Jedyne co przychodzi mi do głowy to zespół developerów, którzy operując pojęciem długu technicznego otworzą komu trzeba oczy na rozlewające się po projekcie gówno.

10 komentarzy:

  1. Poprosze o tlumaczenie na angielski, zebym mogl podeslac kilku Czeskom.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bycie Cześkiem jest bardzo opłacalne....
    W oczach całek firmy Czesiek jest cool

    OdpowiedzUsuń
  3. Menażeria często takich rzeczy nie ogarnia ani się nimi nie interesuje. Dla Czesia taka sytuacja jest z każdego możliwego punktu widzenia korzystna. A koniec końców każdy i tak zajęty jest przede wszystkim gonieniem własnego ogona i dogadzaniem sobie samemu. Dokładnie jak w przykładzie z polityką.

    No, chyba że mówimy o idealnym świecie, gdzie ktoś się czegoś uczy i świadomie się (i świat dookoła) doskonali. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świat idealny nie jest i dlatego trzeba działać :) A co można zrobić? Moim zdaniem warto odrzucić uprzedzenia, przyjrzeć się analitycznie korpo-zjawiskom i wykorzystać je do walki " o wolność naszą i waszą". I teraz, jeśli po prostu powiemy "rośnie dług techniczny" - to może nic nie znaczyć - ale jeśli dopilnujemy aby w RAPORTACH w sekcji "ryzyka" pojawił się ten punkt - wtedy zaczyna działać jakaś magiczna siła i ludzie mogą się tym zainteresować :) Oczywiście Czesiek może wtedy się obrazić lub nawet wykazywać zachowania agresywno-zaczepne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czesław może należeć również do niższego managementu i kalkulować sobie tak: do awansu muszę szybko dostarczyć projekt, a później będzie się martwił mój następca.

    Czesław może występować również po stronie klienta i kalkulować sobie tak: do awansu potrzebuję mieć "wery sukcesful wdrożenie" nowego systemu, a później będzie się martwił mój następca.

    Polityka to parszywa branża jak zauważyłeś na początku:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I teraz pytanie : jeśli jako programista sprzeciwię się takiemu "niższemu managementowi" to jestem niezdyscyplinowanym pracownikiem czy też etycznym obrońcą projektu walczącym ze szkodliwą prywatą? ;)

      Usuń
    2. Niestety - to zależy od mądrości twojego przełożonego. Jeden będzie sobie cenił twoje uwagi i jeszcze będzie potrafił je wykorzystać a dla drugi wogóle tego nie zaakceptuje i jeszcze dostaniesz po dupie.

      Usuń
    3. Jezeli to zalezy od przelozonego to zalezy od ciebie. Skoro nie pasuje ci przelozony zmien firme.

      Usuń
  6. Moim zdaniem problem różnego rodzaju patologii projektowych (np. wspomnianego braku etyki) jest systemowy - czyli znacznie szerszy i głębszy. Dalej: nie każdy element systemu jest systemowi potrzeby (dla niego pożyteczny) oraz nie każdy system jest odpowiedni dla każdego elementu. Trzeba robić dobrze swoje, ale nie na siłę, lecz tam gdzie jest to częścią "naturalnego porządku":)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim zdaniem od szkoły podstawowej powinni uczyć nas jak "politycznie" rozwiązywać tego typu przypadki. Jak zachować "poprawność polityczną" i przekazać, że coś jest nie zgodne ze standardami wykonywanej przez nas pracy. Jak umiejętnie pokazać, że wyznaczonym terminie nie ma możliwości zrealizowania takiego projektu. Nie wspominając już o tym, iż niektóre funkcjonalności są dalekie od logiki i należałoby je zrewidować ponownie.
    Dlatego "handlowcy" mają przewagę, ponieważ oni potrafią "poprawnie politycznie" wszystko przekręcić tak aby ich było na wierzchu, niezależnie czy przy tym uciekną się do kłamstwa (lub innych nieetycznych zachowań).
    Myślę, że kierownictwo i wszystkie "Cześki" powinny usiąść czasem na wprost lustra i zastanowić się skąd w nich tyle "partactwa" oraz ignorancji na fakty (standardy). Niektórym się wydaje, że standardy są przede wszystkim po to aby je łamać, bo przecież to one utrudniają nam życie. Chociażby na przykładzie jeden z firm: wgrajmy do klienta soft, który nie działa. Może się nie zorientuje. jednak taki decydent chyba zapomniał, że klienci to nie "dzieco błądzące we mgle" i nikt przy zachowaniu zdrowego rozsądku nie podpisze odbioru niedziałającego softu za kilkaset tysięcy złotych.
    Myślę, że dużo firm szuka osób/pracowników, którzy będą w sposób poprawny wykonywać swoją pracę bez konieczności łamania wszelkich standardów i etyki pracy. To nie prawda, że klient to nasz wróg i należy go oszukać. Pamiętajcie jeśli klienta będziemy traktować jak człowieka a nie jak wroga to może kiedyś okazać, że to właśnie u niego znajdziemy zatrudnienie. Dlatego o ile to możliwe staram się aby klient nie był oszukiwany przeze mnie. Nawet jeśli firma by sobie tego życzyła. Warto pamiętać, że my odpowiadamy za swoje nazwisko.

    Pozdrawiam i życzę wszystkim tylko dobrych projektów,

    OdpowiedzUsuń